Mecz Polonii z Lechem jak zwykle w ostatnich latach był gorący. Były kartki, również czerwone i nieco zaskakujące rozstrzygnięcie - 1:0 wygrał zespół ze stolicy.

Polonia grała w osłabieniu prawie pół godziny. Sędzia Paweł Gil usunął z boiska Euzebiusza Smolarka za uderzenie Manuela Arboledy. Nic nie zapowiadało zwycięstwa "Czarnych Koszul" - mimo ich niewielkiej wcześniejszej przewagi.

 

Gol dla Polonii padł po pozornie niegroźnej akcji rozpoczętej przez Adriana Mierzejewskiego. Reprezentant Polski podał do Bruna, ten przedłużył do schowanego za plecami Krzysztofa Kotorowskiego Artura Sobiecha.

Zdobywca bramki tym strzałem przyćmił innego głównego aktora tego spotkania, którym był Manuel Arboleda.

Kolumbijczyk dał popis umiejętności aktorskich. Jeśli był faulowany, padał na boisko, leżał jak nieżywy, walił pięściami o murawę, byleby tylko wymusić kartkę dla rywala. Udało mu się. Po faulach na nim zarobili je Sobiech i - czerwoną - Smolarek. Wygwizdany przez kibiców w stolicy Arboleda zszedł z boiska przed końcem meczu,bo poza tym nic nie dał drużynie Lecha.

Niewiele przynosi jej też również trener José Mari Bakero. Nie potrafił ograć Polonii i swojego poprzednika Jacka Zielińskiego. Poznaniacy grali źle, w pierwszej połowie Sebastian Przyrowski nie miał okazji, by obronić ich strzał. W walce o mistrzostwo już się nie liczą, ciężko będzie im przy takiej grze załapać się z ligi do europejskich pucharów.

Polonia za to się odradza. Gra powoli, tak jak za Bakero na początku sezonu. Odniosła drugie zwycięstwo z rzędu i zapomina o walce o utrzymanie.

Źródło: Gazeta Wyborcza