Z informacji, które uzyskała Gazeta Wyborcza wynika, że służby bezpardonowo sięgają po dane telekomunikacyjne nie objęte obowiązkiem retencyjnym.
Informacje na ten temat zebrała Gazeta w kontekście sprawy inwigilacji dwóch dziennikarzy Cezarego Gmyza i Macieja Dudy przez Wojskową Prokuraturę Okręgową w Poznaniu.
Celem akcji przeprowadzonej na zlecenie Prokuratury było poznanie danych osobowych osób, które miały spowodować wyciek do prasy informacji na temat przebiegu „śledztwa smoleńskiego”.
{loadposition adsense2}
Dane podlegające obowiązkowej retencji to dane właściciela numeru, jego kontaktów oraz dane geolokalizacyjne. Jak wynika z ustaleń Gazety, Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Poznaniu postanowieniem z 10 stycznia 2011 r. wydała polecenie przekazania przez teleoperatora nie tylko wykazu połączeń, ale i „treści wiadomości tekstowych”.
Wacław Iszkowski, prezes Polskiej Izby Teleinformatyki tłumaczy, że proceder ten, z powodu braku odpowiedniej kontroli oraz częściowej samodzielności służb w zakresie pozyskiwania danych telekomunikacyjnych może mieć szerszą skalę, niż ta, którą ujawniono. Jego zdaniem, skoro służby mają prawie nieograniczony dostęp do serwerów operatorów, to nic, zwłaszcza możliwości techniczne, nie stoi na przeszkodzie, żeby pobierać takie poszerzone dane samodzielnie.
Jeśli hipoteza ta jest zgodna z prawdą, to służby specjalne sięgając bez zgody sądu po treści SMS-ów czy e-maili po prostu łamią prawo. Dane te bowiem objęte są tajemnicą komunikacyjną i na ich udostępnienie zgodę wyrazić musi sąd.
Polecamy tekst Ewy Siedleckiej z Gazety Wyborczej: Zaglądają nam w SMS-y
—
Źródło: Panoptykon – Służby pobierają nasze SMS-y, foto: freestockphotos.biz.