W spotkaniu 11. kolejki T-Mobile Ekstraklasy Lech Poznań bezbramkowo zremisował w Gdańsku z Lechią.
Ogromna w tym zasługa bramkarza Lecha Jasmina Buricia, który bronił fenomenalnie i był prawdziwym bohaterem swojej drużyny.
Do niecodziennej i dość kuriozalnej sytuacji doszło w 28 minucie spotkania, kiedy to na połowie Kolejorza uaktywniły się dwa zraszacze trawy.
Sędzia Sebastian Jarzębak musiał przerwać mecz na blisko trzy minuty, kiedy ze zraszaczami poradziła sobie obsługa obiektu.
Do przerwy był bezbramkowy remis i choć lepsze sytuacje mieli poznaniacy, to jednak trudno powiedzieć, by w pierwszych 45 minutach byli zespołem lepszym.
Zdecydowanie groźniej przed bramką Lechii zrobiło się w 55 min. Rudnev zagrał piłkę do Stilicia. Bośniak w trudnej sytuacji nie tylko przyjął piłkę,ale zdołał oddać strzał, z którym z trudem poradził sobie Wojciech Pawłowski.
Końcówka zdecydowanie należała do Lecha. W 84 minucie w poprzeczkę trafił Wilk, a minutę później Pawłowski w świetnym stylu obronił uderzenie Toneva zza pola karnego.
W 88 minucie drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę zobaczył Dimitrije Injac. Grająca w przewadze Lechia mogła to wykorzystać w doliczonym czasie gry, jednak strzał z bliska Tadica minął bramkę Buricia.
Źródło: KKS Lech Poznań, foto: Maciej Opala.