W finałowym spotkaniu Pucharu Lech Poznań zremisował z Legią Warszawa 1:1. Bramkę dla Lecha zdobył Dimitrije Injac, wyrównał Manu. W rzutach karnych lepsi okazali się legioniści, którzy wygrali 5:4.
Lech objął prowadzenie w 29. minucie, kiedy kapitalnym strzałem z 30 metrów popisał się Injac. Legia długo nie mogła znaleźć drogi do bramki strzeżonej przez Krzysztofa Kotorowskiego, jednak zdołała osiągnąć swój cel.
W 66. minucie Manu przełożył piłkę na prawą nogę i zdecydował się na strzał zza pola karnego. Piłka odbiła się jeszcze od Grzegorza Wojtkowiaka, zmieniła kierunek lotu i wpadła ”za kołnierz” bezradnego bramkarza Lecha.
W dogrywce obie drużyny stworzyły po kilka okazji,ale na kolejne trafienia kibice musieli czekać aż do serii rzutów karnych. W nich większą odpornością psychiczną wykazali się piłkarze Legii Warszawa, którzy wykorzystali wszystkie „jedenastki”.Natomiast w zespole Lecha pomylił się kapitan Bartosz Bosacki i to zawodnicy ze stolicy mogli się cieszyć ze zdobycia Pucharu Polski.
Przed ostatnią „jedenastką”, kiedy do piłki podchodził Jakub Wawrzyniak, kibole z Warszawy stali już przy linii bocznej. Po celnym strzale kilkuset z nich, w większości z zasłoniętymi twarzami, wbiegło na boisko i zaczęło rozbierać piłkarzy.
Przez dobry kwadrans świętowali i ściskali się z zawodnikami oraz trenerem Maciejem Skorżą. Później ruszyli w kierunku kiboli Lecha. Ci wyłamali bramy oddzielające trybuny od boiska. Zaatakowali też fotoreporterów i operatorów kamer telewizji transmitujących mecz.
Wycofali się dopiero, kiedy policja zaczęła strzelać gumowymi kulami, a na płytę wjechała armatka wodna. Nad stadionem bez przerwy krążył policyjny śmigłowiec.
Źródło: Gazeta Wyborcza