Pierwszy muzyczny Faust powstał w Wielkopolsce…
To bowiem książę Antoni Radziwiłł, namiestnik Wielkiego Księstwa Poznańskiego, był pierwszym kompozytorem, który stworzył muzykę do dramatu Johanna Wolfganga Goethego. Powstała opera w dwóch aktach, którą przyjęto z uznaniem.
Książę Antoni Radziwiłł był postacią niezwykłą. Lojalny poddany Prus (jego żona Luiza Hohenzollern była bratanicą króla Fryderyka II) bardziej niż polityką interesował się kulturą. Był jej prawdziwym mecenasem w Poznańskiem, a do tego utalentowanym rysownikiem i muzykiem.
Grał na wiolonczeli i gitarze, śpiewał, komponował, organizował koncerty, na których też występował. Ba, utworzył w Poznaniu nawet orkiestrę grającą zawsze w czwartki. Jego siedziba – pałac namiestnikowski (dawne kolegium pojezuickie, obecnie Urząd Miasta) zawsze pełen był gości. Podobnie było także w Antoninie, miejscowości nazwanej tak od jego imienia w przygodzickich dobrach Radziwiłłów, gdzie wybitny niemiecki architekt, Karl Friedrich Schinkel wzniósł dla księcia Radziwiłła myśliwski pałac.
W Antoninie bywał między innymi Fryderyk Chopin, który w Paryżu, wiosną 1840 roku tak wspominał swoje pobyty w gościnie u księcia: Jakże żywo stają mi w pamięci dni, w których to komponowałem! Było to w Poznańskiem, w otoczonym wielkimi lasami zamku księcia Radziwiłła, w nielicznym, ale doborowym towarzystwie. Rano polowaliśmy, wieczorem muzykowaliśmy…
Wcześniej, gdy o swoich wizytach w Antoninie Chopin pisywał w listach do przyjaciela Tytusa Woyciechowskiego (Warszawa, 14 listopada 1829 roku) tak m.in. pisał o Radziwille: On wiesz jak lubi muzykę, pokazywał mi swojego Fausta i wiele rzeczy znalazłem tak dobrze pomyślanych, nawet genialnych, żem się nigdy po namiestniku tego spodziewać nie mógł. (…)
Dziełem Goethego Radziwiłł zachwycił się w roku 1808, gdy tylko ukazała się pierwsza część Fausta. Natychmiast podjął prace nad muzyką do niego, które trwały do 1832 roku. Po dwóch latach pierwsze fragmenty były już gotowe. Carl Zelter, dyrektor Berlin Singakademie tak pisał w roku 1810 do Goethego: pewien miłośnik muzyki, arystokrata, zadaje sobie dużo trudu do jego tragedii, i że chociaż jest cudzoziemcem, udaje mu się nieraz utrafić we właściwą do słów nutę.
Zelterowi musiała ta muzyka się spodobać, bo w tym samym, 1810, roku pierwsze fragmenty nowopowstającej opery wystawił w Berlin Singakademie. Rok później Goethe usłyszał je w Weimarze. A gdy w 1814 roku poeta i kompozytor wreszcie się spotkali, Goethe zapoznawszy się z fragmentami partytury wyrażał się o tej muzyce bardzo pochlebnie. Ba, podobno nawet po jej wpływem wprowadził pewne zmiany w swoim dziele.
Dwukrotnie – wciąż nieskończoną operę – wystawiono później w berlińskim pałacu Radziwiłłów przy Wilhelmstrasse. Wśród publiczności byli m.in. syn Johanna Wolfganga Goethego, August, król Fryderyk Wilhelm III, a także słynny filozof Georg Wilhelm Friedrich Hegel. Skończona opera pojawiła się na deskach scenicznych Berlin Singakademie dopiero 25 października 1835 roku, a więc dwa lata po śmierci księcia Radziwiłła, a trzy po śmierci Goethego i Zeltera.
Na ziemiach polskich faustowskie dzieło Radziwiłła zabrzmiało w Warszawie w 1848 roku, w słynnym salonie Magdaleny z Żółtowskich Łuszczewskiej (matki Deotymy).
Fausta Antoniego Radziwiłła wystawiano z powodzeniem do lat 60. XIX wieku, a potem o nim zapomniano. Na poznańską premierę przyszło nam czekać aż do 2003 roku. Odbyła się ona 5 kwietnia 2003 roku w Teatrze Wielkim. Reżyserował Adam Hanuszkiewicz. Krytycy na zaprezentowanej przez niego wersji nie pozostawili suchej nitki. Docenili dzieło księcia, ale całkowitym niepowodzeniem okazała się interpretacja reżyserska.
Blondynki w czarnej koronkowej bieliźnie pojawiają się więc na scenie szybko, ale kluczem interpretacyjnym do tej jego wersji „Fausta” Goethego zdają się być słowa Małgorzaty: „Ani ja piękna, ani dama, umiem do łóżka wskoczyć sama”. Co powiedziawszy, kryje się pod czerwoną kołdrą wraz z rozochoconym Faustem. Do drugiego łoża wskakuje Marta z Mefistem i oto pomysł na rozegranie znacznej części I aktu spektaklu. Cała reszta, aż do finału, staje się już tylko konsekwencją łóżkowej przygody… – pisał z niesmakiem Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.
A Bartosz Kamiński w Gazecie Wyborczej, mu wtórował: Zapomniane dzieło zaprezentowane zostało (…) w kadłubkowej formie. W zamian otrzymaliśmy popis fantazji sędziwego reżysera będący porażającym pomieszaniem teatralnej grafomanii, kiczu i wulgarności.
I tylko żal, gdy czytało się ciąg dalszy tej recenzji o Fauście Radziwiłła: ….fragmenty jego muzyki wykorzystane w przedstawieniu dowodzą, że władał świetnym warsztatem, a w scenie Małgorzaty z bratem wzbił się na prawdziwe szczyty, nie odbiegając poziomem od wczesnoromantycznej muzyki scenicznej Franciszka Schuberta czy Carla Marii Webera.
Może więc tym bardziej słuchając w Auli Uniwersyteckiej wybitnych dzieł inspirowanych Faustem Goethego warto pamiętać o tym, który pierwszy skomponował do niego muzykę?
Autor: Anna Plenzler – Filharmonia Poznańska
– Kalendarium najbliższych koncertów w Filharmonii Poznańskiej